W mediach

Marek Balicki o sytuacji pracowników szpitali

Ośrodek Myśli Społecznej im. Lassalle’a opublikował raport o outsourcingu pracowników personelu pomocniczego w szpitalach. Marek Balicki, minister zdrowia w gabinetach Leszka Millera i Marka Belki, krytykuje urynkowienie ochrony zdrowia, które doprowadziło do wypychania salowych do firm zewnętrznych. „Szpitale powinny być dla ludzi, nie dla zysku” – podreśla w rozmowie z Tomaszem Walczakiem.

„Super Express”: – Ciągle narzekamy, że dramatycznie niedofinansowanie polskiej służby zdrowia odbija się na pacjentach, ale chyba zbyt często zapominamy, że ma ono swój zgubny wpływ na los jej pracowników. Ośrodek Myśli Społecznej im. Lassalle’a przygotował raport, jaką cenę płaci za to personel niemedyczny szpitali: wysyłany do firm zewnętrznych, z marnymi pensjami i śmieciowym zatrudnieniem. Jak bardzo jest źle?
Marek Balicki: – Często zapominamy, że głównym kosztem ochrony zdrowia nie są procedury medyczne, ale wynagrodzenia dla jej pracowników. W zależności od kraju i placówki to 70-80 proc. wszystkich kosztów. I jeśli na służbę zdrowia przeznaczamy za mało pieniędzy – a tak w Polsce po 1989 r. przez wiele lat było – to siłą rzeczy na kimś trzeba oszczędzać.
– Bardziej cierpi pacjent czy pracownik?
– Bez wątpienia oznacza to ograniczenie w dostępie do różnego rodzaju terapii dla pacjentów, ale przede wszystkim odbija się na niższym, niż potrzeba, zatrudnieniu i wynagrodzeniach. Oszczędności w wynagrodzeniach najbardziej odbiły się na najsłabszej grupie, czyli różnych pracownikach działalności pomocniczej. Ich pensje w zasadzie nie przekraczają ustawowej kwoty minimalnej. Ach strach pomyśleć, co by było, gdyby nie regulowało jej państwo.
– Niskie pensje to jedno, ale fakt, że bardzo często w ramach oszczędności szpitale przenosiły tych pracowników do firm zewnętrznych. Tam zamiast etatu czekały umowy śmieciowe. Ponieważ proceder outsourcingu zaczął się w służbie zdrowia na długo przed tym, zanim opanował inne instytucje państwa, ich sytuacja – także emerytalna – stała się dramatyczna.
– Rzeczywiście, to ogromny problem, którego korzeni należy szukać w czterech wielkich reformach rządu Jerzego Buzka. Jedną z nich, która weszła w życie w 1999 r., była reforma zdrowotna. Polegała ona m.in. na wprowadzeniu tzw. rynku wewnętrznego, co skutkowało tym, że szpitale i przychodnie same musiały zadbać o przychody. Głównym kryterium oceny dyrektorów placówek medycznych stał się wynik finansowy. Ponieważ nie poszły za tym większe środki, jedną z form wykazania dobrych wyników było zlecenie niektórych usług do prywatnych firm zewnętrznych. Dla nich zysk jest głównym celem działalności, więc siłą rzeczy warunki zatrudnienia były tam dużo gorsze niż w szpitalach. Miało to jeszcze jeden istotny skutek.
– Jaki?
– Można to nazwać dehumanizacją stosunków pracy. Wcześniej salowe czy pracownicy kuchni byli pracownikami szpitali, członkami zespołu. Kiedy odbywały się jakieś uroczystości czy wypłacano nagrody, byli traktowani równorzędnie razem z innymi pracownikami. Wypchnięcie ich do firm zewnętrznych sprawiło, że stali się pracownikami drugiej kategorii. Nałożyło się na to przekonanie, że nie ma nic prostszego niż sprzątanie. A to praca trudna i wymagająca, zwłaszcza w szpitalach, gdzie czystość jest elementem kluczowym. Wracamy też tu do sprawy o której pan wspomniał – emerytur.

Cały wywiad: https://www.se.pl/wiadomosci/polityka/marek-balicki-o-sytuacji-pracownikow-szpitali-przed-nami-prawdziwy-dramat-aa-AE1Z-zFXE-nbjb.html?fbclid=IwAR27-uJ1iKV4Rjrhm3U6uiF8H7ekjnMFhqKsA6tEC2uYYiSIo_Yf3rAzyw0

Źródło se.pl

Archiwum artykułów w mediach