W mediach

Profesor de Barbaro: Na ziemię sprowadzają mnie pacjenci, którzy cierpią. A ja nie umiem im pomóc

To nie tak, że jeśli ktoś miał szczęśliwe dzieciństwo, będzie mu świetnie w życiu. I odwrotnie: są ludzie, którzy wychowali się w poranionych rodzinach, a dobrze sobie radzą. Każdy ma swoją opowieść, ważne jest, czy go umacnia, czy osłabia – mówi Bogdan de Barbaro, psychiatra, który wystąpił w filmie Pawła Łozińskiego „Nawet nie wiesz, jak bardzo cię kocham”.

Rozmawia Katarzyna Kachel

– Była pani zdziwiona napisami końcowymi filmu?

– Skąd Pan Profesor wie?

– Wiele osób poczuło się wyprowadzonych w pole. A przecież nie mógłbym sfilmować i pokazać w kinie prawdziwej terapii między biologiczną matką a córką. Te dwie kobiety, które zagrały w dokumencie „Nawet nie wiesz, jak bardzo cię kocham”, były całkowicie obce sobie i mnie.

– Nie poczułam się oszukana, ale zdumiona tym, że można doprowadzić do tak głębokiej interakcji między ludźmi, którzy nie mają wspólnej historii, wspólnych ran i blizn. Żadnej relacji. Jesteśmy tylko schematami?

– Schematami nie jesteśmy, ale mamy w sobie własne pełne emocji opowieści. I te opowieści wchodzą ze sobą w rozmowę. Wcale nie trzeba do tego psychoterapii, by je wywołać, czy dobrze odczytać. Wystarczy potrącić odpowiednią strunę.

– Każda córka i każda matka weszłyby w podobną interakcję?

– Nie wiem, czy każda, ale przecież relacja między rodzicem a dzieckiem ma w sobie coś uniwersalnego. W filmie rozmowy matki z córką dotyczą ważnej sprawy: dziewczyna ma stać się kobietą. I jest to sytuacja, która doprowadza do konfliktu z rodzicem, który musi sobie poradzić z opuszczanym gniazdem i czekającą go samotnością. A to wyzwanie w mniejszym czy większym stopniu dotyczy każdego. Dzięki temu dwie moje bohaterki mogły tak dobrze skomponować siebie z fabułą.

– Jeśli człowiek nie upora się z własną przeszłością, traumami, nie ma szans być szczęśliwym?

– Przeszłość jest w nas obecna, nie ma sensu kwestionować związku między tym, co „wczoraj” a tym, co „dziś”. Ale w Pani pytaniu interesuje mnie, co znaczą słowa „uporać się”? Co znaczą dla konkretnej osoby. Czy kryje się za nimi chęć zaakceptowania siebie, szczera próba pokonania zranień z przeszłości? I wcale nie jest tak, że jeśli ktoś miał szczęśliwe dzieciństwo i rodziców, którzy mu na wszystko pozwalali, będzie mu świetnie w życiu. I odwrotnie: są ludzie, którzy mieli tak zwane trudne dzieciństwo, a bardzo dobrze sobie radzą w dorosłości. W terapii mówimy, że każdy ma swoją opowieść. Ważne jest to, czy ta historia nas osłabia, czy umacnia. I kiedy nas osłabia albo kreuje konflikty, to mamy problem. I z takimi opowieściami zgłaszają się ludzie do terapii.

– Agresja, złość, bezradność wobec życia może być konsekwencją dramatu z przeszłości. W filmie zadaje Profesor matce pytanie: Jakie ma pani relacje z rodzicami. I kiedy słyszy „ale przecież moi rodzice nie żyją”, powtarza Pan to pytanie jeszcze raz. Dlaczego?

– Rodzice w nas żyją cały czas, niezależnie od ich naturalnej śmierci. W niektórych modelach psychoterapeutycznych zwracamy uwagę na tę obecność rodziców, a także innych ważnych osób. Metaforycznie mówimy, że w nas są głosy innych osób. To może być głos ojca, matki, siostry, brata, czy innych znaczących osób. W terapii staramy się dotrzeć do tych głosów i zbadać, w jaki sposób one nam towarzyszą. Czy doradzają, czy karzą? Dobrze jest je znać i rozumieć. Jeżeli przyjmuję bowiem, że jestem dyrektorem przedsiębiorstwa, które się nazywa Bogdan de Barbaro, powinienem poznać poglądy mojego wicedyrektora. Jeżeli będę wiedział, jak tych głosów słuchać, jest szansa, że będą pozytywnie wpływać na moje wybory i decyzje. Byłem kiedyś terapeutą pacjenta, około pięćdziesięcioletniego, któremu ojciec na łożu śmierci po raz pierwszy w życiu powiedział „kocham cię”. A przecież ten mój pacjent przez całe lata swojego życia borykał się, być może nieświadomie, z pytaniem, czy jest kochany. Więc te głosy w nas drzemią, są czasami uśpione, zablokowane. Głos ojca tego pacjenta, głos osłabiający brzmiał w tym pacjencie „Nie wiem, czy cię kocham”. Mężczyźnie zwykle trudniej mówi się o uczuciach. W tym przypadku ojciec zwierzył się, bo umieranie to sytuacja graniczna, kiedy słabną te wzorce kulturowe utrudniające mówienie np. o miłości.

zapraszamy do przeczytania całej rozmowy: https://dziennikpolski24.pl/profesor-de-barbaro-na-ziemie-sprowadzaja-mnie-pacjenci-ktorzy-cierpia-a-ja-nie-umiem-im-pomoc/ar/10766170?fbclid=IwAR2nAVKWpXpEoKzjrc3msUXi8txtrqIPsksUBhseUa_jdf3TPhO14O19aFU

Źródło: dziennikpolski24.pl, autor: Katarzyna Kachel

Archiwum artykułów w mediach