Własnym głosem

Przejście przez ulicę niczym zdobycie Mount Everestu, świadectwo Krystyny Matyjasek

Krystyna Matyjasek: Trudno mi powiedzieć, kiedy dokładnie choroba osiągnęła u mnie apogeum. Na pewno przełomowym momentem była pierwsza hospitalizacja. Trzy lata temu majówkę spędzałam na terenie szpitala, nie było mowy o żadnej dłuższej przepustce, żeby wyjechać gdzieś na kilka dni.

Jak doszło do tego, że trafiłam do szpitala? Sama nie wiem. Jedno jest pewne. W warunkach ambulatoryjnych nikt nie był w stanie mi pomóc i sytuacja ta trwała już tak długo, że nie było sensu dłużej zwlekać. Miałam depresje i żadne leki mi nie pomagały. Było coraz gorzej, coraz trudniej było mi się komunikować ze światem. Mycie głowy było wielkim wyzwaniem, a samodzielne przejście przez ulicę niczym zdobycie Mount Everestu. W czasie wizyty w przychodni moja lekarka zadzwoniła na oddział. Akurat było miejsce. Spakowanie małej torby z dresem i przyborami kosmetycznymi zajęło mi całe popołudnie. Następnego dnia rano rodzice odwieźli mnie na izbę przyjęć.

Zabrałam ze sobą tylko najpotrzebniejsze rzeczy. Pozbawiono mnie paska od szlafroka i pilniczka, resztę rzeczy mogłam zachować. Trafiłam na oddział ogólnopsychiatryczny.  Dostałam ekskluzywne miejsce na 3 osobowej sali, w towarzystwie innych osób z depresją. Trochę płakałam, ale to nic. Byłam już przyzwyczajona do tego że ciągle płacze, od kilku miesięcy była to dla mnie codzienność.

W pierwszych dniach mój stan się nie poprawiał, ale też nie było gorzej. Dostałam nowe leki, między innymi lit i po dwóch tygodniach nastąpiła poprawa. Któregoś dnia moja lekarka prowadząca zaprosiła na konsultację moich rodziców. Poszliśmy do jej gabinetu. Wtedy pierwszy raz porozmawiał ktoś ze mną (z nami ), o tym co mi dolega. Co to właściwie ten CHAD? Wiadomo, choroba przewlekła, rokowania niepewne. Taka diagnoza może zabić młodego człowieka. Nie miałam jeszcze 30 lat! To był czas kiedy „powinnam” realizować wszystkie swoje plany na życie. Choroba psychiczna, a w zasadzie żadna choroba nie mieściła się w moich planach. Wszystko trzeba było zweryfikować.

Proces zdrowienia zaczął się powoli, mimo iż ze szpitala wyszłam bardzo szybko. Byłam tam zaledwie miesiąc.  Bardzo dużo zawdzięczam lekarce dr. Aleksandrze Barabasz-Gembczyk. To ona jako pierwsza zaczęła mnie leczyć, mimo że nie była pierwszym psychiatrą którego odwiedziłam. Być może gdybym trafiła na nią wcześniej, moja choroba nie dałaby mi tak bardzo w kość? A może musiało tak być?

Choroba psychiczne zmieniła moje życie. Przede wszystkim zweryfikowała relacje międzyludzkie. Myślę, że był to bardzo trudny egzamin. Nie wiem, co jest większym wyzwaniem. Znoszenie człowieka w manii, czy towarzyszenie mu w depresji? W manii byłam całkiem sama, wszyscy uciekli, ale i ja też uciekłam do swojego psychotycznego świata. W depresji byli przy mnie rodzice, chociaż wiem, że było to dla nich bardzo trudne. To mama znalazła mi lekarkę, o której już wspomniałam. Miałam duże szczęście, mogłam (i mogę) liczyć na wsparcie najbliższych. To bardzo pomaga!

Istotną rolę w moim powrocie do zdrowia odgrywa psychoterapia. Chodzę na nią regularnie co tydzień (z wyjątkami na przerwy urlopowe) od ponad dwóch lat. Bardzo cenię sobie relacje z panią psycholog. Dzięki tym spotkaniom zyskałam duży dystans do siebie i świata. Nie biorę już wszystkiego tak na poważnie. Życie zyskało więcej odcieni, wcześniej wszystko było dla mnie czarne albo białe, dobre albo złe. Nauczyłam się wyrozumiałości, także w stosunku do siebie.

Jedno jest pewne. Od 3 lat mój stan zdrowia się poprawia. Po drodze były wzloty i upadki, dużo dyscypliny, samozaparcia i codziennej walki. Godziny spędzone na terapii i psychoedukacji. Moim zdaniem to właśnie te poza farmakologiczne formy leczenia dają największy efekt. W moim życiu zmieniło się wszystko. Przede wszystkim tryb życia (w chorobie dwubiegunowej bardzo ważne jest zachowanie rytmów dobowych), poziom i rodzaj aktywności zawodowej, a nawet aktywność fizyczna i dieta. Jesienią ubiegłego roku postanowiłam dzielić się moimi spostrzeżeniami i wiedzą na temat zdrowienia i higieny zdrowia psychicznego. Prowadzę bloga biegunzycia.blogspot.com – to też dla mnie forma terapii. Uważam, że idę w dobrym kierunku. Mam świadomość, że zdrowie nie jest dane raz na zawsze i trzeba o nie dbać, i zabiegać każdego dnia. Być może kiedyś przyjdzie taki dzień, że będę czuć się w 99, albo 100% zdrowa. Na razie to jeszcze przede mną.

Krystyna Matyjasek

Obecnie jej największą pasją jest zdrowie. Od 2 lat jest instruktorką fitnessu. Prowadzi zajęcia mentalne i prozdrowotne. Lubię czytać książki i spacerować.
Hoduje aloesy i kocha kosić trawę. Zapraszam na swojego  bloga biegunzycia.blogspot.com